Kategoria: Teksty

Ciało

Szeroka, jasna ulica. Niezbyt wysoka zabudowa. Miasto nieokreślone. Stoję sobie na przystanku i spokojnie czekam na autobus. Wokół mnie całkiem sporo ludzi. Wszyscy uśmiechnięci, zrelaksowani. Czekają na to samo, co ja. Nade mną piękne, ciemne niebo bez jednej chmurki. Mimo to wyraźnie czuję, że coś jest nie tak. Tylko jeszcze nie wiem, co.


Cessna

Stadion jest ciemny, pusty, mocno zaniedbany, płaski jak deska, bez trybun. Zamiast trybun są gęste drzewa. Między drzewami, dookoła stadionu, leci Cessna. Leci nisko i powoli, bez problemu dogoniłbym ją na piechotę.


Nie bój się, jestem psem

Brama w starej kamienicy jest ciemna, brudna i ciasna. Jak wszystkie bramy w tej okolicy. Michaś wchodzi do niej pewnym krokiem, a ja tuż na nim. Chwilę później jesteśmy na klatce schodowej. – Poczekaj tutaj na mnie, zaraz wracam – mówi i od razu wita się z jakimś bydlakiem. Obaj znikają za szklanymi drzwiami. Czekam posłusznie, chociaż szlag mnie trafia. Od początku mu powtarzałem, że to kretyński pomysł i że będziemy tego żałować.


A gdzież moje żółte sery?

Już za trzynaście minut północ. Przebiegam przez przejście dla pieszych w samych skarpetach, by nikt mnie nie usłyszał. Talerz z kanapkami na wszelki wypadek sunę po śniegu. Ktoś mógłby go wytrącić mi z rąk. Słyszałem o takich przypadkach w telewizji. Na szczęście nie ma w pobliżu nikogo podejrzanego. Tylko jakieś zgarbione starowiny wracające z porannej mszy.


Ryba na ścianie u Margaret Chenowith

Mocny zapach ryby czuję z odległości co najmniej kilkunastu metrów. Smaży ją dla mnie na ścianie znajomo wyglądające dziewczę, lecz nie mogę sobie przypomnieć, skąd je znam. Zresztą nie ma to żadnego znaczenia, liczy się tylko ryba. Co jakiś czas podchodzę do ściany i sprawdzam, czy jest gotowa. – Jeszcze nie, cierpliwości – odpowiada za każdym razem znudzona dziewuszyna i widelcem przewraca rybę na drugą stronę. Wcale mnie