Szeroka, jasna ulica. Niezbyt wysoka zabudowa. Miasto nieokreślone. Stoję sobie na przystanku i spokojnie czekam na autobus. Wokół mnie całkiem sporo ludzi. Wszyscy uśmiechnięci, zrelaksowani. Czekają na to samo, co ja. Nade mną piękne, ciemne niebo bez jednej chmurki. Mimo to wyraźnie czuję, że coś jest nie tak. Tylko jeszcze nie wiem, co.
Cessna
Stadion jest ciemny, pusty, mocno zaniedbany, płaski jak deska, bez trybun. Zamiast trybun są gęste drzewa. Między drzewami, dookoła stadionu, leci Cessna. Leci nisko i powoli, bez problemu dogoniłbym ją na piechotę.
Nie bój się, jestem psem
Brama w starej kamienicy jest ciemna, brudna i ciasna. Jak wszystkie bramy w tej okolicy. Michaś wchodzi do niej pewnym krokiem, a ja tuż na nim. Chwilę później jesteśmy na klatce schodowej. – Poczekaj tutaj na mnie, zaraz wracam – mówi i od razu wita się z jakimś bydlakiem. Obaj znikają za szklanymi drzwiami. Czekam posłusznie, chociaż szlag mnie trafia. Od początku mu powtarzałem, że to kretyński pomysł i że będziemy tego żałować.
W ciemności
Zestaw kilkunastu niepokojących zdjęć i grafik prezentujących świat po zmroku.
A gdzież moje żółte sery?
Już za trzynaście minut północ. Przebiegam przez przejście dla pieszych w samych skarpetach, by nikt mnie nie usłyszał. Talerz z kanapkami na wszelki wypadek sunę po śniegu. Ktoś mógłby go wytrącić mi z rąk. Słyszałem o takich przypadkach w telewizji. Na szczęście nie ma w pobliżu nikogo podejrzanego. Tylko jakieś zgarbione starowiny wracające z porannej mszy.
-
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- po.prostu.nikt - A gdzież moje żółte sery?
Na skróty